Odsłonić się przed innymi

Wczoraj w Wysokich Obcasach przeczytałam rozmowę z Janiną Bąk. Dzięki moje siostrze, która Janinę uwielbia i często podsyła mi link z informacją: „przeczytaj!” czytuję blog Janiny (JaninaDaily.com) regularnie. Mam także jedną z jej książek – „Statystycznie rzecz biorąc”, którą nabyłam kiedyś w Biedronce, a do której lubię sobie zajrzeć rozkminiając różne tematy. Janina jest statystyczką, nauczycielką akademicką. Jej wystąpienia były wielokrotnie nagradzane. Sama siebie nazywa „wirtuozem statystyki i metodologii badań” oraz „demonem prezentacji”. Zazwyczaj jej wpisy i prelekcje są pełne śmiechu i poczucia humoru.

Rozmowa w Wysokich Obcasach jest inna, poruszająca. Janina opowiada o przewlekłej i nieuleczalnej chorobie psychicznej, z którą się mierzy od dawna. Afektywna dwubiegunowa choroba (ChAD) charakteryzuje się naprzemiennie okresami manii – nadaktywności i hiperdziałania oraz depresji – wycofania i lęków.

Mnie szczególnie zatrzymał fragment, w którym Janina mówi o tym, jak zdecydowała się ujawnić w informację na temat choroby w swoim miejscu pracy. O tym środowisku mówi z uznaniem, ale dodaje też: „Mało jest tam miejsca na publiczne dzielenie się słabościami, trudnościami, niepowodzeniami. Niemal nikt tego nie robi.”

Niemal nikt tego nie robi.

Wysoce prawdopodobne jest, że firma, w której pracuje Janina jest.. statystycznie reprezentatywna. Co oznaczałoby, że w innych firmach, przedsiębiorstwach i biznesie „niemal nikt tego nie robi”, nie dzieli się swoimi słabościami, pęknięciami i czymś co ja lubię nazywać odsłanianiem miękkiego podbrzusza. Nie mówię tu oczywiście jedynie o sprawach tak dużego kalibru, jak poważna choroba, ale także o własnych niepowodzeniach, codziennych porażkach, „niedoskonałościach”, nieperfekcyjnościach, strachach, głosie wewnętrznego krytyka, trudnych emocjach i innych demonach. To, że „niemal nikt tego nie robi” skazuje nas na jakieś samotne codzienne zmaganie, i to najgorzej samotne, bo w otoczeniu innych ludzi.

A co jeśliby tak powiedzieć, odsłonić się?

Janina mówi tak: „U mnie choroba czasem negatywnie wpływa na pracę, spowalnia ją lub w ogóle uniemożliwia. W pewnym momencie, podczas agresywnego rzutu choroby, musiałam więc powiedzieć koledze, z którym blisko współpracowałam, że przez jakiś (być może długi) czas moje zaangażowanie w nasz wspólny projekt będzie bardzo ograniczone. I wyjaśniłam dlaczego. On przyjął tę informację jak każdy inny komunikat i zadeklarował pomoc.

Po czym dodaje: „Liczba osób, które wiedzą, rosła powoli, ale na razie nikt, komu powiedziałam o chorobie, mnie nie zawiódł, nie skrzywdził swoją reakcją.”

Nikt – dosłownie i literalnie – NIKT nie zwiódł i nie skrzywdził Janiny swoją reakcją na informację o chorobie. Ten moment był dla mnie szczególnie wzruszający. Na swoich warsztatach obserwuję takie sytuacje, kiedy ludzie odsłaniają się ze swoją słabością przed kolegami i koleżankami z pracy, czasem to jest trudna emocja, czasem powiedzenie „dłużej nie dam rady, jestem przy ścianie”, czasem to jest dopuszczenie do wewnętrznego prywatnego świata i wyznanie „nie widuję swojego dziecka, od lat”. Zazwyczaj w stronę takiej osoby płynie mnóstwo empatii i czułego wparcia. Nie zdarzyło się, żeby osoba, która zdobyła się na takie znaczące, odważne wyznanie nie doświadczyła czegoś, co nazywam „wymianą ciepła z otoczenie”. Czyli, łącząc doświadczenie przywołane przez Janinę i moje obserwacje z warsztatów ośmielę się powiedzieć – kiedy z odwagą otwieramy się na innych jest wysoce prawdopodobne (statystycznie na pewno), że otrzymamy wsparcie i zrozumienie.

W mojej ulubionej piosence Leonard Cohen śpiewa tak:

There is a crack in everything
That’s how the light gets in.
We wszystkim jest pęknięcie,
To właśnie tak wpada światło.

Pękniecie, szczelina, słabość, niedoskonałość, powód do wstydu. To właśnie tak wpada światło. Zaufanie pomaga pokazać światu własne pęknięcia i pozwala przedostać się światłu. A światło przenika w dwie strony. Z jednej – nasze wewnętrzne światło wydostaje się na zewnątrz i świat ma w końcu szansę zobaczyć coś prawdziwego o nas. Stajemy się autentyczni. Z drugiej zaś – wpuszczamy innych, dajemy światu dostęp do siebie. Tylko tak możemy się zbliżyć do ludzi i tylko tak możemy zbudować więzi.

Także w pracy.

I to jest kolejna odsłona czułości w biznesie.

Zostawiam pytanie do czułej refleksji:

Jeśli zmagasz się pojedynkę, sprawdź ile od siebie wymagasz, sprawdź, czy jest tam więcej strachu czy więcej czułości.

Janina, dziękuję.